środa, maja 31, 2006

Angola nie z oferty turystycznej



Pomimo, ze ludnosc jest to dosc biedna, zadziwiajace jest jak ci ludzie potrafia byc pogodni...i pozytywnie patrzacy w przyszlosc...
















Zdjecia, ktore opublikowalem w pierwszym poscie nt Luandy wydaja sie jakos zbyt "cukierkowate"...jakby wyciete z przewodnika turystycznego.Taki obraz Luandy ukazuje sie turyscie po wyjsciu z hotelu na promenade nad zatoka.
Niestety, rzeczywistosc nie jest tak piekna i slodka...Im dalej w glab miasta tym nasze wrazenia estetyczne zostaja brutalnie zgwalcone...Brud i smrod...I cuchnaca woda...

Z innej beczki/Dowcipy

I/Zmarł babci dziadek, ale żeby babci nie było smutno Jasiu nałapał jej świetlików do słoika. Postawił słoik na półce i w nocy podchodzi pod drzwi pokoju babci i pyta:

- Babciu świecą? Babciu świecą???

Na co babcia odpowiada:

-A czym gówniarzu jak dziadka ni ma...

II/Katachetka prowadzi lekcję religii w klasie:

- Opowiedzcie, dzieci, jak sobie wyobrażacie Matkę Boską? - Dziewczynki opowiadają, że jest to śliczna panienka w błękitnej, długiej sukni, czysta, skromna, w wianuszku na głowie. Wstaje Jasio i przedstawia swoją wersję:

- Matka Boska to jest niezła cizia - twarz jak tapeta, gorsecik, mini spódniczka, szpilki, cyc prawie na wierzchu.

- Jasiu, na Boga, skąd Ci to przyszło do głowy?

- Bo wczoraj jak przechodziłem koło kościoła, to wychodziła stamtąd taka laska, a ksiądz szeptał za nią:"Matko Boska,tylko żeby Cię tu nikt nie zobaczył…

III/Ruski mafioso wybral sie na ryby i jak to ruski mafioso mialze dwa zlote lancuchy (po pól kilo kazdy) na szyi, na kazdym palcu zloty sygnet, a w kieszeni gruby rulon dolarów oczywiscie same setki. Wzial ze soba trzy flaszki. Zimno bylo wiec obrócil je po kolei. Oczywiscie upil sie i usnal. Budzi sie, a tu nie ma lancuchów, sygnetów, ani dolarów. Zadzwonil z komórki po swoich ludzi i nie minelo pól godziny, a podjechaly cztery czarne mercedesy w kazdym po pieciu ludzi, wszyscy z kalachami. Stwierdzili, ze to najprawdopodobniej ktos z okolicznej wsi obrobil szefa. Wpadaja do wsi i pytaja o soltysa. Ktos z miejscowych wskazal dom po srodku wsi. Wpadaja do soltysa, a tam na ganek wychodzi facio w kufajce, na szyi ma dwa zlote lancuchy na kazdym palcu sygnet, a z kieszeni kufajki wystaje mu rulon 100 dolarówek.Przeladowali bron i pytaja skad to wszystko ma...

Soltys mówi:

- No nie uwierzycie chlopaki. Ide sobie przez las z psem na spacerze, a tu nad brzegiem jeziora lezy jakis facet w trupa pijany i ma to wszystko przy sobie. No to go obrobilem, na koniec zerznalem w dupe i poszedlem do domu...

Chlopaki patrza pytajacym wzrokiem na szefa.Szef podchodzi do soltysa, przyglada sie chwile blyskotkom i mówi:

- To nie moje...

BUUUHAHA...

Zenek Soltys/Bialogard/Marinero